Tytuł: www.szukamywas.pl :: Anna Bogusława G. (Data zaginięcia: 2012/07/07)

Dodane przez elin dnia 13-07-2014 22:38
#8

7 lipca upłynęły dwa lata od czasu zaginięcia Anny z Czeladzi. 29-letnia wówczas kobieta - żona policjanta z Sosnowca - po sprzeczce z mężem wyszła z domu. Zabrała ze sobą rzeczy osobiste: dokumenty, telefon, kartę do bankomatu, portfel... Do dziś nie wróciła. Początkowo poszukiwania prowadzili policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Będzinie, później śledztwo przejęła Komenda Wojewódzka Policja w Katowicach. Wszystkie czynności prowadzone są pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Zagadkę zaginięcia czeladzianki usiłował rozwikłać detektyw Krzysztof Rutkowski. Twierdził nawet, że posiada dowód mogący świadczyć o tym, że pani Anna wyjechała do Wielkiej Brytanii. - Na prowadzonym przez nas portalu ktoś z Londynu wyszukiwał w serwisie informacje o zaginionej. Wpisał bardzo precyzyjne dane. O dziwo nie interesowały go żadne inne artykuły. Zgłosiłem ten fakt w prokuraturze - powiadomił Onet Robert Rewiński z biura detektywistycznego Krzysztofa Rutkowskiego. Trop okazał się fałszywy. - Informacje przekazane przez Krzysztofa Rutkowskiego nie były istotne - przyznaje prok. Marta Zawada-Dybek, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach.

Śledztwo w sprawie zaginięcia Anny przedłużono do grudnia. W marcu policjanci przeszukiwali stawiki i pola przy DK86 w Czeladzi. Bez rezultatu. Zaginiona jest mężatką i matką małej Dominiki. Ma 165 cm wzrostu, 55 kilogramów wagi. Jest szczupła i wysportowana, ma zielone oczy i kręcone włosy. Ubrana była w białe buty, brązowe spodnie.

Rozmawiamy z panią Michaliną, mamą zaginionej Anny.

Mijają dwa lata odkąd bez śladu zniknęła pani córka. Śledczy wciąż prowadzą postępowanie w tej sprawie.

- Byłoby cudownie, gdyby Ania odnalazła się cała i zdrowa, ale ja już przygotowałam się na najgorsze. Jakiś czas temu usłyszałam od policji, że raczej nie będzie to szczęśliwy finał. Że mam się na to nastawić. Pojawia się jednak cień nadziei. Gdyby istniały twarde dowody świadczące o śmierci mojej córki, pewnie już dawno śledztwo zostałoby zakończone.

Zdarzają się przecież przypadki, gdy zaginieni odnajdują się po wielu latach. Okazuje się na przykład, że byli więzieni...

Swoją pomoc w rozwikłaniu zagadki zaginięcia córki zaoferował detektyw Krzysztof Rutkowski. Jego pracownicy nadal biorą pod uwagę kilka wersji wydarzeń, w tym tę optymistyczną. Twierdzą, że pani Anna może przebywać na terenie Wielkiej Brytanii. Czy to prawdopodobne?

Pan Rutkowski od pewnego czasu o żadnych swoich ustaleniach nas nie informuje. Właściwie można powiedzieć, że dawno temu zakończyliśmy z nim współpracę. Żadna ze stawianych przez niego hipotez jak dotąd się nie potwierdziła.

Detektyw do tej pory ostatecznie nie wyklucza hipotezy dotyczącej ucieczki. Dopuszcza pani do siebie myśl, że córka mogła się spakować i wyjechać bez wieści?

Takiej opcji nie biorę pod uwagę. Sama, z własnej woli nie opuściła rodziny. Chyba, że doznała amnezji. Ania zawsze była słowna. Jeśli obiecała - dotrzymywała słowa. Nawet jeśli pokłóciła się z mężem - tak jak tego feralnego dnia - nie zostawiłaby rodziny tak bez słowa. 7 lipca 2012 roku spakowała walizkę, zabrała ze sobą torebkę i około godz. 22 wyszła z domu. Podobno powiedziała: wrócę. Po raz pierwszy nie dotrzymała słowa. To do niej niepodobne, by nie dała znaku życia. Ania była obowiązkowa, dbała o rodzinę.

Czy od tamtej pory ktokolwiek zgłosił się do Państwa z jakąkolwiek informacją, która pozwoliłaby pomóc w rozwiązaniu zagadki?

Pojawiali się jasnowidze. Oprócz nich - nikt się z nami nie kontaktował. Żadnych telefonów, sygnałów, które naprowadziłyby nas na jakikolwiek trop, ślad. Trudno ruszyć z miejsca bez punktu zaczepienia.

Prokuratura Okręgowa w Katowicach powołała nawet najbardziej znanego polskiego jasnowidza - Krzysztofa Jackowskiego jako biegłego w zakresie parapsychologii?

Zgadza się. Scenariusz był podobny: każdy z jasnowidzów miał podobne wizje. Ukazywały im się miejsca rzadko uczęszczane, poprzemysłowe. Dostaję e-maile z opisem okolicy, gdzie porzucono ciało córki. Opis odpowiada opisowi okolicy centrum handlowego M1 w Czeladzi. Jasnowidzący wymieniają szczegóły: widzą wodę, tereny po zamkniętych fabrykach, czerwone cegły, tory kolejowe, jakieś elementy studzienek kanalizacyjnych. Początkowo wszystkie te elementy spisywałam na kartce i sama ruszałam w teren w poszukiwaniu Ani. Policjanci przeczesywali ten rejon, ale bezskutecznie.

Przestała Pani ufać jasnowidzom?

Nic nie udało nam się wskórać. Jeden jasnowidz mówi, że ciało córki znajduje się daleko od domu, inny - że blisko. Trudno mówić o wiarygodności: bo cóż to znaczy: blisko, daleko? Wiele opuszczonych miejsc w naszym regionie można porównać do opisu przedstawianego przez jasnowidzów. Przyznam: jestem już zniechęcona. Może niebawem odzyskam siłę, by dalej szukać. Ponadto mam żal, że śledczy podeszli do sprawy zaginięcia mojej córki nieprofesjonalnie, po macoszemu.

Jakie Pani zdaniem błędy popełniono?

Nikt nie pokwapił się, by zabezpieczyć nagrania z monitoringu osiedla. Materiał pozwoliłby odpowiedzieć na jedno z zasadniczych pytań: w którą stronę udała się córka. Sami z mężem przeszukiwaliśmy krzaki. Nigdy nie zapomnę słów jednej z policjantek. Gdy zasugerowałam, by zajrzeli w gęste krzaki i zarośla funkcjonariuszka machnęła tylko ręką i stwierdziła: "pewnie córka spakowała się i wyjechała nad morze". To był dla nas policzek. Potraktowano naszą córkę jak kobietę lekkich obyczajów. W pierwszym etapie śledztwa, tym najbardziej kluczowym w całym postępowaniu, nie przyłożono się do rozwiązania tej zagadki.

W przypadku zaginięć, po pewnym czasie rodzina życzyłaby sobie znać najdramatyczniejszą prawdę niż żyć w koszmarze niewiedzy. Podpisujecie się Państwo pod tym stwierdzeniem?

Trudno żyć w takiej żałobie cały czas. Po śmierci bliskiej osoby przechodzimy kolejne etapy - żalu, rozgoryczania, złości, czas leczy rany i powoli wraca się do normalnego życia. Tutaj mamy do czynienia w ciągłym rozdrapywaniem ran. To boli, ale z drugiej strony dziękujemy, że jeszcze jest ktoś, kto wierzy. Że Ania się odnajdzie, że kiedyś wróci...
http://wiadomosci...ukac/q31np