Władysław W.
Data zaginięcia 2001/10/31
Wiek w dniu zaginięcia: 45 lat
Wygląd w dniu zaginięcia 176 cm, niebieskie oczy, włosy ciemne uczesane na bok
Znaki szczególne: brak uzębienia w górnej szczęce, tatuaż na lewym przedramieniu znak-: kropka, kreska, kropka
Ostatnie miejsce pobytu Szczecin
"Zaginiony w dniu 31.10.2001 r. około godziny 11.30 wsiadł do tramwaju przy ul. Wyszyńskiego w Szczecinie. Mężczyzna ten jest osobą w znacznym stopniu upośledzoną psychicznie. "
UWAGA !! "Reaguje jedynie na słowa: WŁADEK, OGARY."
Edytowane przez elin dnia 02-08-2020 21:50
Nie mam pojęcia, gdzie może być mój brat - zastanawia się zrozpaczona Julia Bułat. - Może wsiadł do tramwaju, może poszedł gdzieś pieszo. A przecież nie zna miasta, potrzebuje stałej opieki. Poszukuje go cała rodzina. Bezskutecznie.
Ten artykuł czytasz w ramach bezpłatnego limitu
31 października ok. godz. 11.30 Julia Bułat jechała z bratem tramwajem odwiedzić chorego ojca w szpitalu na Pomorzanach. Na przystanku przy ul. Wyszyńskiego 45-letni Władysław Warchił wysiadł z tramwaju. Tuż za nim zamknęły się drzwi. Siostra została w wagonie.
- Nigdzie nie chodź! - zdążyła jeszcze krzyknąć przez szybę do zdezorientowanego, stojącego samotnie na przystanku brata.
Razem z innymi pasażerami bezskutecznie przyciskała wszystkie guziki przy drzwiach i uderzała w szyby. Motorniczy nie mógł ich słyszeć. Jechali w drugim wagonie.
- Patrzyłam przerażona przez okno, widziałam, jak Władysław próbował iść za tramwajem - mówi kobieta. - Ale szybko straciłam go z oczu.
Julia Bułat wysiadła na następnym przystanku. Wybiegła na ulicę i zatrzymała pierwszy jadący tamtędy samochód. Kierowca przejął się losem kobiety. Zawiózł ją szybko na przystanek, na którym został jej brat. Wyjął też telefon i zawiadomił o zaginięciu policję. Dojechali do miejsca, gdzie po raz ostatni pani Bułat widziała brata. Nikogo tam nie było. Samochodem objechali okolicę. Po chwili pojawił się patrol policji, który pomagał w poszukiwaniach. Nic to jednak nie dało.
Szukają wszędzie
Władysław Warchił nie zna miasta. Mieszkał w Ogardach, wiosce w okolicach Strzelec Krajeńskich. Od ponad 20 lat jest chory na głęboką amnezję. Cierpi na tę chorobę, odkąd zatruł się spalinami gazowymi. W wyniku tego wypadku ma trwale uszkodzone pewne obszary mózgu. Wymaga całodobowego nadzoru.
- Razem z rodzeństwem ustalaliśmy dyżury opieki nad bratem - opowiada Julia Bułat. - Kilkanaście lat temu straciliśmy go na chwilę z oczu. Zaginął. Znalazł się po trzech dniach zmarznięty i wygłodzony 70 km od rodzinnej wsi. Od tamtego momentu staraliśmy się być jeszcze bardziej czujni. Nawet kiedy szliśmy po mleko do sklepu, kazaliśmy mu się ubierać i iść ze sobą, aby nie został sam w domu.
Cztery siostry i dwóch braci, którzy zaraz po zaginięciu rzucili wszystko i przyjechali do Szczecina, szukają brata w noclegowniach, na dworcu, w okolicznych miasteczkach, szpitalach. Pomagają im taksówkarze, straż miejska, księża. Całymi dniami jeżdżą samochodami po ulicach Szczecina i wypatrują Władysława.
Zadzwońcie natychmiast
Zaginiony jest fizycznie sprawny. Podporządkowuje się poleceniom.
- Jest ufny jak dziecko - przekonuje siostra zaginionego. - Nigdy nie spotkałam się z jakąkolwiek agresją z jego strony, nie podnosił nawet głosu.
Władysław niewiele pamięta z przeszłości, nie zapamiętuje bieżących wydarzeń, nie łączy faktów w czasie i przestrzeni.
- Kiedy ma lepszy dzień, to czyta, rozmawia, reaguje na imię, pamięta całą rodzinę i wybrane fakty - mówi Bułat. - Ale często nie można w ogóle do niego dotrzeć. Może się wydawać, że rozumie, co się do niego mówi, ale to tylko złudzenie.
Władysław powinien reagować na słowa: "Władek" i "Ogardy", być może też "Pomorzany" (tam jechał w dniu zaginięcia). Nigdy sam nie musiał troszczyć się o żywność dla siebie, nie znalazł się w sytuacji, gdy musiał się przeciwstawić agresji innych.
Ma 45 lat i jest szatynem. W dniu zaginięcia był świeżo ogolony i nie miał zarostu na twarzy. Tak też wygląda na rozwieszanych na mieście plakatach. Po tygodniu mogło się to zmienić. Był ubrany w brązowe spodnie od garnituru, brązowe zimowe buty, ciepłą siwą kurtkę. Rodzina apeluje, by osoba, która zauważy Władysława na ulicy, nie odstępowała go nawet na krok i natychmiast zadzwoniła pod nr 454 04 64 lub 997.
- Każda informacja jest dla nas cenna - mówi siostra zaginionego. - Nawet jeśli ktoś nie będzie do końca pewny, czy to Władek. Prosimy o każdą wskazówkę. https://szczecin....29456.html